poniedziałek, 23 stycznia 2012

"Moneyball" czyli "Orzeźwiająca łyżka dziegciu"

Kiedy w grudniu wybierałam film, na który chcę iść do kina, odrzuciłam „Moneyball” od razu, stwierdzając, że nie może być nic gorszego niż dłuuuugi, biograficzny, skrojony pod Oscary film o grze, której zasad nigdy nawet nie próbowałam zrozumieć. Wczoraj obejrzałam i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona! Całość zaczyna się i rozwija, jak w typowym dłuuuugim, biograficznym filmie skrojonym pod Oscary, ale kiedy człowiek oczekuje, oczywiście głęboko wzruszony, przesłodzonego do bólu happy-endu, dostaje przyjemnie orzeźwiającą łyżkę dziegciu :) No i film jest całkiem zrozumiały nawet dla bejsbolowych ignorantów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz