niedziela, 2 lutego 2014

Seriale w 2013 roku - podsumowanie

Muszę przyznać, że to już kolejny rok z rzędu, kiedy seriale całkowicie zdominowały moje kino domowe ;) Tak jak naprawdę nie lubię oglądać filmów na ekranie monitora czy telewizora, tak kiedy oglądam serial wpadam w trans. Uwielbiam spędzać całe weekendy puszczając epizod po epizodzie, do upadłego, 20 godzin na dobę, tak żeby wsiąknąć w opowieść, zżyć się z bohaterami. W ten sposób w ubiegłych latach "połknęłam" w kilka dni całe "Shield", "Wire" czy "Oz" - straszną męczarnią jest dla mnie oglądanie serialu w natężeniu odcinek na tydzień ;)

W 2013 roku obejrzałam 228 odcinków seriali (nie licząc powtórek), co zajęło mi około 205 godzin życia. Żadna z serii nie przebiła co prawda mojej wyżej wspomnianej Wielkiej Trójcy, ale większość pozycji mnie usatysfakcjonowała. Chciałabym przedstawić mam mini ranking obejrzanych przeze mnie w zeszłym roku seriali (oceniam epizody, które JA obejrzałam w zeszłym roku - nie te, które zostały akurat w tym roku emitowane).

 9. Californication, Showtime, sezon 6 - pierwsze trzy sezony "Californication" to dla mnie absolutne mistrzostwo świata, potem bywało różnie, a piąty sezon sprowadził doskonały niegdyś sezon do poziomu dna. Szósty sezon na szczęście nie zdołał tej serii jeszcze bardziej upodlić, ale nie oszukujmy się - widać, że pomysły się wyczerpały, twórcy totalnie zagubili się w budowaniu postaci (to co zrobioną z postacią Beki to po prostu zbrodnia na serialu) i  całość wyraźnie zmierza donikąd... Jedynym jasnym punktem szóstego sezonu okazała się Maggie Grace, która w mojej opinii zagrała najciekawszą i najmądrzejszą do tej pory dziewczynę Hanka ;) Sezon siódmy ukaże się w kwietniu - nie czekam na niego z utęsknieniem, ale z pewnością obejrzę.



8. Walking Dead, AMC, sezony 1-3 i połowa 4 - po pochlebnych recenzjach pierwszych odcinków moje oczekiwania sięgnęły zenitu. Zabrałam się za Żywe Trupy po wyemitowaniu trzech sezonów. Od początku serial nie do końca mnie przekonywał, ale liczyłam, że z czasem całość się rozkręci i będzie już tylko lepiej. Niestety - o ile pierwszy sezon był dosyć spoko i rodził nadzieję na fajną kontynuację w kolejnych odsłonach, w drugim sezonie akcja siadła i serial stracił klimat, ale końcówka okazała się nad wyraz udana i znów nabrałam nadzieję, że dalej będzie lepiej, tak trzecią część skwitowałabym tylko jednym, wielkim facepalmem... O czwartym sezonie nie chce mi się w ogóle wspominać, bo bohaterowie przez większość czasu siedzą i przeżywają denne rozkminy moralne, a akcja rusza z miejsca dopiero w ósmym odcinku. Największą bolączką tej serii jest brak fajnych postaci, z którymi się identyfikujemy, bo 99% bohaterów jest silnie irytujących i marzymy, by oglądać jak zomniaki rozszarpują ich ciała na strzępy. Pozostały 1% jest zaledwie  na poziomie "może być". Na dniach rusza druga część s04 i pewnie za jakiś czas w chwili wybitnego znudzenia sprawdzę, czy znienawidzone przeze mnie postacie skończyły już swoje marne żywota w paszczach szwędaczy, ale ogólnie serial mnie strasznie rozczarował i nie polecam go.



7. Game of Thrones, HBO, sezon 3 - pierwszy sezon "Gry o Tron" okazał się czymś świeżym i wciągającym. Hardkorowe fantasy w połączeniu z  galerią pełnokrwistych postaci zapewniły mi doskonałą rozrywkę. Druga i trzecia seria mnie jednak na kolana nie powaliły. Postacie się coraz bardziej od siebie oddalają, nikt nikogo nie może spotkać, nikt nigdzie nie dociera, wszyscy są w wiecznej drodze - takie prowadzenie serialu doprowadza do  mojej frustracji i podirytowania. W dodatku fakt rocznych przerw między sezonami sprzyja wchłanianiu spoilerów - nie oszukujmy się, wystarczy zerknąć na opisy okładek książek w Empiku i mniej więcej wiadomo, kto przeżyje i że prawie nikt nigdzie w końcu nie dotrze ;) Może bardziej by mi się serial spodobał, gdybym obejrzała wszystkie sezony jeden po drugim, ale cóż - stało się inaczej i dlatego "Gra o Tron" średnio mnie w tym momencie obchodzi ;)


6. Gossip Girl, CW, sezon 6 - muszę się przyznać, że "Plotkara" to jeden z moich ulubionych seriali. Po pierwsze odcinki sięgałam po kryjomu z myślą o totalnej "guilty pleasure", tymczasem nieoczekiwanie dostałam produkcję ironiczną, zabawną, pełną barwnych, interesujących postaci, inteligentnych dialogów, wciągających intryg i błyskotliwych komentarzy z offu. Pierwsze trzy - cztery sezony "Plotkary" to zbiór odcinków, do których najczęściej powracam i mimo iż znam je prawie na pamięć czerpię wielką radość z ponownych seansów. Potem poziom zdecydowanie się obniżył -  twórcy nie mając ciekawych pomysłów zaczęli strzelać sobie w kolano i niestety nie zakończyli serialu w odpowiednim momencie. Cieszy jednak ostatni odcinek, który w pełni wynagrodził moją cierpliwość  i muszę z satysfakcją stwierdzić, że dostałam zakończenie, na jakie liczyłam :) Szkoda, że nie stało się to dwa sezony i kilka żenujących motywów wcześniej. Tak czy inaczej serial stał się światowym hitem i podzielił kobiety na całym świecie na miłośniczki Sereny i Blair, a zjednoczył w westchnięciu  "I blame Chuck Bass for my high expectations of men"... ;)

5. Luther, BBC, wszystkie trzy sezony - do "Luthera" przyciągnął mnie oczywiście odtwórca tytułowej roli -  Idris Elba - niezapomniany Stringer Bell z "The Wire". Olbrzymi, dobrze zbudowany Murzyn w roli mrocznego, skrywającego wiele tajemnic detektywa, nie zawsze przestrzegającego prawa to zdecydowanie motor napędowy całej mini serii. "Luthera" charakteryzuje ponury i dość pesymistyczny klimat (już obecny w czołówce utwór "Paradise Circus" zwiastuje, że nie będzie to serial do kotleta) oraz brak fajerwerków. Serial liczy tylko 14 odcinków, więc zachęcam osoby, które mają ochotę na niezobowiązującą, krótką znajomość i nie mają do trwonienia tyle czasu co ja ;) Serial jest zamknięty, ale ptaszki ćwierkają o planowanym kinowym prequelu!

4. Boardwalk Empire, HBO, sezon 4 - czwarty sezon "Zakazanego Imperium" nie przyniósł żadnego oświecenia, ale utrzymał poziom wcześniejszych części. Wspaniałe postacie, scenografia, stroje, klimat gangsterskiego światka lat '20 - to się nie może nie podobać.  Jak zawsze czekam na kolejne sezony, zwłaszcza, że po dojściu do władzy Ala Capone'a na pewno będzie interesująco.



3. The Killing, AMC, wszystkie trzy sezony - deszczowe Seattle, mroczny klimat rodem z Twin Peaks, tajemnicze zabójstwo młodej dziewczyny, dwójka detektywów próbująca je rozwikłać, jednocześnie mierząc się ze swoimi demonami z przeszłości + wątek polityczny. Chyba nikogo nie muszę już bardziej zachęcać. Śledztwo może nie jest jakieś szczególnie intrygujące, ale całe rozbudowane  tło społeczne i genialne role Enos i Kinnamana w pełni te braki rekompensują. Opowieść to ciężka, mało efekciarska, skąpana w deszczu i w mrocznych sekretach, które każdy mieszkaniec miasteczka posiada i które prędzej czy później wyjdą na jaw. Brrrr. Polecam! Serial powstał na podstawie duńskiego pierwowzoru (Forbrydelsen) - ale podobno mordercą w nim okazał się kto inny :)

2. Homeland, Showtime, wszystkie trzy sezony -jeden z najbardziej emocjonujących seriali w historii, niesiony  genialnymi rolami Claire Danes i Damiana Lewisa oraz wnikliwym, hipnotyzującym ukazywaniem szczegółów operacji CIA. Podczas seansu paznokcie zjadałam sobie niemal do nadgarstków i rekordową ilość razy wciskałam "pause", aby ochłonąć. Trzy sezony stanowią idealnie zamkniętą całość i przyznam, że trochę się boję sezonu czwartego...



1. Breakin Bad, AMC, wszystkie pięć sezonów - do BB podchodziłam jak pies do jeża i kilkukrotnie oglądałam w różnych odstępach czasu pierwszy odcinek, nie będąc przekonana, czy ta historia może mi się spodobać. Wreszcie się przemogłam, obejrzałam cały sezon i ... wciąż nie miałam pewności ;). BB to bardzo specyficzny serial, bo wszyscy bohaterowie irytują, są neurotyczni, wkurzający, nie lubimy ich, nie żałujemy, nie współczujemy, a mimo wszystko... nie możemy się od nich oderwać. Za najbardziej emocjonujące i szargające nerwy wydarzenie w moim życiu uważam piąty sezon "The Shield", po którym przybyło mi z 10 lat i z 20 zmarszczek, ale zaraz za nim plasują się finały wszystkich sezonów BB. Serial ten posiada cechy, które do tej pory przypisywałam jedynie "Wire" i "Shield" właśnie - z sezonu na sezon staje się coraz lepszy i coraz bardziej tyrający banię, a całość stanowi idealnie zamknietą historię, skrupulatnie zaplanowaną od początku do końca i zazębiającą się. Arcydzieło.



W 2013 roku planuję wreszcie obejrzenie Mad Men i Sons of Anarchy. Obecnie wciągam się w nowy serial HBO - " True Detective" - mroczną opowieść w stylu kina noir. W rolach głównych gwiazdy wielkiego formatu - Matthew McConaughey i Woody Harrelson. Po obejrzeniu trzech epizodów jestem conajmniej wniebowięta:

 

 

 

 

  źródło:internet

 

2 komentarze:

  1. hej
    Świetny blog, fajnie przeczytać czyjąś wypowiedź na temat danego filmu. Zawsze inaczej podchodzi się do obejrzenia go.
    Chciałam cię nominować do LBA wszystkie info tu---> http://enviaczek.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki, miło mi, ale jesli chodzi o nominacje to zamieszczam jedynie wpisy o tematyce filmowej :)

    OdpowiedzUsuń