sobota, 8 marca 2014

Z cyklu: Co mnie ostatnio podjarało: "300 vs Sin City"

Po wielu latach zapowiedzi doczekaliśmy się wreszcie sequeli dwóch niesamowitych, nowatorskich dzieł, które swego czasu wstrząsnęły światem ;)   Mowa oczywiście o  "300" i "Sin City". Filmy te można lubić lub nie, ale z pewnością nie można odmówić im oryginalności i wkładu w rozwój kina rozrywkowego. Wielokrotnie wspominałam, że bardzo cenię sobie rozrywkową funkcję kina i dlatego oba obrazy zajmują niezwykłe miejsce w moim sercu (może brzmi to za podniośle, ale kurcze - to prawda :P), a ich obejrzenie było dla mnie swego czasu niezwykłym przeżyciem i prawdziwym wydarzeniem roku (haha, prawie jak cytat z pamiętnika totalnego no-life'a ;)).

Jeśli chodzi o "300", to przez  długie miesiące po premierze rozpoczynałam każdy dzień od obejrzenia sceny spotkania Leonidasa z Kserksesem - byłam od tych kilku ujęć totalnie uzależniona i to właśnie wielkość i moc perskiego władcy zajarała mnie w tym filmie najbardziej. W trajlerze sequela nie robi już na mnie takiego wrażenia jak przed laty - mam nadzieję, że to jednak tylko wina małego ekranu, a nie mojej "dorosłości" (:P) i w trakcie seansu w kinie Kserkses ponownie zdoła wzbudzić we mnie respekt i grozę.




O "Sin City" nie napiszę nic oryginalnego - wizualna forma tego filmu, klimat noir i wypasione męskie postacie zaprowadziły film Rodrigueza i Millera na samą górę moich skrupulatnie spisywanych rankingów - zresztą nadal uwielbiam do niego wracać i wciąż robi na mnie piorunujące wrażenie. Co do sequela  - trajler wygląda wybornie (mi nie przeszkadza krytykowany wszędzie dub-step w podkładzie), choć niepokoi mnie oczywiście zamiana Clive'a Owena na Josha Brolina, zwłaszcza, że Dwight to zdaje się centralna postać "Damulki wartej grzechu". Nie jestem pewna, czy Brolin posiada wystarczającą charyzmę, by grać role pierwszoplanowe... Do obsady dołącza   oczywiście Joseph Gordon-Levitt, który niedługo chyba wyskoczy mi nawet z lodówki - też macie lekki przesyt  hype'm na tego aktora? ;)




Póki co większe wrażenie robią na mnie zajawki "A Dame to Die For" i myślę, że tego filmu po prostu nie da się spieprzyć - zwłaszcza, że reżyserii podjęli się ponownie Rodriguez i Miller, którzy przecież jak nikt czują klimat Miasta Grzechu (wszak sami je stworzyli :)). Zac Snyder, dla którego "300" było krokiem milowym w rozwoju kariery podjął się jedynie produkcji sequela, resztę roboty zlecając innym - a szkoda... Mam jednak wrażenie, że film i tak mi się spodoba - nastawiam się na orgię wizualną i totalne pure fun ;) Wspólny punkt obu kontynuacji stanowi Eva Green :P

"300: Rise of an Empire"  możecie już obejrzeć na ekranach kin (nie wiem, co tu jeszcze robię :P), a premiera "Sin City 2: A Dame to Die For" czeka nas w sierpniu. Też nie możecie się doczekać? ;)





4 komentarze:

  1. Ja tak samo! 300 2 już widziałam i byłam zadowolona :))

    OdpowiedzUsuń
  2. I jak tam z sequelem 300? :) Znaczy... ja się umęczyłam jak diabli, imho było bez porównania gorsze od fantastycznej pierwszej części. ;| A Sin City drugiego wciąż jeszcze nie widziałam. ;|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się dobrze się bawiłam podczas seansu. W sumie nawet notkę skrobnęłam, piejąc z zachwytu, ale nie podobała mi sie i jej nie opublikowalam ostatecznie ;) Na Sin City pewnie się przejde w tym tygodniu :)

      Usuń