czwartek, 23 stycznia 2014

"Nymphomaniac part I" czyli "Jak się tworzy trudne-kino-europejskie"? ;)

Jest pretensjonalnie? Jest! Jest nadęcie? Jest! Wpakowano do filmu od groma pseudo głębokiej symboliki, która tak naprawdę jest symboliką z dupy? No a jak! I to ile!!! Nawiązanie do znanego poety? Jest! Wtrącenie cytatu antycznego myśliciela! Oczywiście! Analiza utworu znanego kompozytora wrzucona  totalnie nie wiadomo po co? Odhaczone! Super - no to mamy film, który jest  pusty jak dzwon i bez sensu, a szczęśliwa gawiedź masturbująca się przy samym dźwięku słowa "von Trier" będzie się rozpisywać, jaki to głębokie i tyrające dzieło z tej "Nimfomanki"! I na wszelki wypadek, żeby nikt się nie pluł,  że jest za mało artystycznie i intelektualnie to wrzućmy do filmu gówno! Pokazane z bliska! Koniecznie!
A wiecie jaki jest największy problem tego filmu (oprócz tego, że jest nudny, ale nuda to odczucie subiektywne)? Że stopniem wiarygodności nie przewyższa obejrzanego przeze mnie w zeszłym tygodniu filmu o latającym monstrum wyjadającym ludziom oczy... A rozwój głównej bohaterki i jej motywacje wydają się być zupełnie bez sensu. Te sprawy totalnie rozkładają film na łopatki, czyniąc go pustą wydmuszką oraz nie świadczą zbyt dobrze o formie reżysera.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że oceniam pół filmu, ale skoro dystrybutor zdecydował się na tak durny zabieg, jak podzielenie go, to niejako dostałam do tego prawo. W drugiej części może być ciekawiej, choć pewnie równie pusto. No i biorąc pod uwagę klęskę urodzaju spływającą na kina w okresie "okołooscarowym" nie wiem, czy zdołam część II w ogóle zobaczyć.

Jakieś plusy? Dziwkowate spojrzenie młodej aktoreczki w roli Joe i total hot bitch B. (Sophie Kennedy Clark - zapamiętam to nazwisko!) :D





źródła: dystrybutor, youtube

4 komentarze:

  1. To, że film wymaga od widza więcej, niż przeciętna produkcja z Denzelem Washingtonem, nie powinno być zarzutem. Zarówno odwołanie do wędkarstwa, jak i opowieść o polifonii były celne i przede wszystkim zabawne. Moim zdaniem film jak mało która produkcja trzyma w napięciu. Może bez przesadnego entuzjazmu, ale z duża pewnością zobaczę II część i wtedy będę zabierał się za bardziej kategoryczne oceny.

    OdpowiedzUsuń
  2. No wlasnie czytam w recenzjach, ze te odwolania sa uznawane za zabawne - coz, w takim razie chyba nie mam poczucia humoru. Nimfomanka wyglada troche jak prace zaliczeniowe z j. polskiego w liceum - niewazne, czy ma to sens i cel, wazne, zeby wcisnac jak najwiecej porownan, odwolan i kontekstow, by calosc brzzmiala madrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie miałam zamiaru iść na ten film. Przypuszczam, że sama nazwa filmu miała przyciągnąć widzów do filmu, bo jak wiadomo sex sprzedaje się najlepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi sie, ze morał z tego filmu moze byc taki, ze seks jest przereklamowany ;)

      Usuń