Jest pretensjonalnie? Jest! Jest nadęcie? Jest! Wpakowano do filmu od groma pseudo głębokiej symboliki, która tak naprawdę jest symboliką z dupy? No a jak! I to ile!!! Nawiązanie do znanego poety? Jest! Wtrącenie cytatu antycznego myśliciela! Oczywiście! Analiza utworu znanego kompozytora wrzucona totalnie nie wiadomo po co? Odhaczone! Super - no to mamy film, który jest pusty jak dzwon i bez sensu, a szczęśliwa gawiedź masturbująca się przy samym dźwięku słowa "von Trier" będzie się rozpisywać, jaki to głębokie i tyrające dzieło z tej "Nimfomanki"! I na wszelki wypadek, żeby nikt się nie pluł, że jest za mało artystycznie i intelektualnie to wrzućmy do filmu gówno! Pokazane z bliska! Koniecznie!
A wiecie jaki jest największy problem tego filmu (oprócz tego, że jest nudny, ale nuda to odczucie subiektywne)? Że stopniem wiarygodności nie przewyższa obejrzanego przeze mnie w zeszłym tygodniu filmu o latającym monstrum wyjadającym ludziom oczy... A rozwój głównej bohaterki i jej motywacje wydają się być zupełnie bez sensu. Te sprawy totalnie rozkładają film na łopatki, czyniąc go pustą wydmuszką oraz nie świadczą zbyt dobrze o formie reżysera.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że oceniam pół filmu, ale skoro dystrybutor zdecydował się na tak durny zabieg, jak podzielenie go, to niejako dostałam do tego prawo. W drugiej części może być ciekawiej, choć pewnie równie pusto. No i biorąc pod uwagę klęskę urodzaju spływającą na kina w okresie "okołooscarowym" nie wiem, czy zdołam część II w ogóle zobaczyć.
Jakieś plusy? Dziwkowate spojrzenie młodej aktoreczki w roli Joe i total hot bitch B. (Sophie Kennedy Clark - zapamiętam to nazwisko!) :D
źródła: dystrybutor, youtube
To, że film wymaga od widza więcej, niż przeciętna produkcja z Denzelem Washingtonem, nie powinno być zarzutem. Zarówno odwołanie do wędkarstwa, jak i opowieść o polifonii były celne i przede wszystkim zabawne. Moim zdaniem film jak mało która produkcja trzyma w napięciu. Może bez przesadnego entuzjazmu, ale z duża pewnością zobaczę II część i wtedy będę zabierał się za bardziej kategoryczne oceny.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie czytam w recenzjach, ze te odwolania sa uznawane za zabawne - coz, w takim razie chyba nie mam poczucia humoru. Nimfomanka wyglada troche jak prace zaliczeniowe z j. polskiego w liceum - niewazne, czy ma to sens i cel, wazne, zeby wcisnac jak najwiecej porownan, odwolan i kontekstow, by calosc brzzmiala madrze ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie miałam zamiaru iść na ten film. Przypuszczam, że sama nazwa filmu miała przyciągnąć widzów do filmu, bo jak wiadomo sex sprzedaje się najlepiej...
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze morał z tego filmu moze byc taki, ze seks jest przereklamowany ;)
Usuń