Jeśli macie ochotę na odstresowanie, wyluzowanie i spędzenie przyjemnego wieczoru, seans najnowszej produkcji z uniwersum "Rocky'ego" będzie strzałem w dziesiątkę! "Creed" to zrealizowany po bożemu dramat sportowy, który angażuje widza przede wszystkim niesamowitą chemią wypełniającą przestrzeń między dwójką głównych bohaterów. Młodemu Michaelowi B. Jordanowi wcielającemu się w postać czarnoskórego boksera u progu wielkiej kariery udaje się uniknąć pretensjalności - jest autentyczny, a jego postawa wzbudza u widza respekt i szczery podziw. Sylvester Stallone jako Rocky doskonale sprawdza się w roli podstarzałego mentora - bujając się od niechcenia po ekranie wypełnia kadry ciepłem i prostolinijnością. I choć niekiedy to całe zramolenie i zdziadzienie wydają się troszkę podkoloryzowane, a wypowiadane przez niego zdania brzmią jak cytaty żywcem zerżnięte z Paolo Coehlo, to nie sposób mu nie kibicować i nie wzruszyć się tą kreacją. Na bardzo pozytywny odbiór całości wpływ mają też z pewnością piękne, chwilami wręcz pocztówkowe zdjęcia, energetyczny montaż (charakterystyczne dla bokserskich filmów sceny treningów wypadają naprawdę fenomenalnie!) i klawa, murzyńska muzyczka wspaniale ilustrująca klimat deszczowej Philly (z Hail Mary 2paca na czele!). Wisienką na torcie jest bez wątpienia finałowa scena walki!!! Seans mija szybko i bez nudy, a historia choć prosta, okazuje się wciągająca i przede wszystkim motywująca - dla mnie to najbardziej udana część tej serii.
Moim zdaniem , dobry film ... i powinni jakiegoś oscara dać Dla Sylwka za całokształt całej serii z jego udziałem. Film daje do myslenia , i nawet wzruszajace bylo jak na koncu szedl po schodach ledwo... a kiedys wystarczyla chwila i przebrnal przez kazdy stopien w mgnieniu oka .Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń-----------------
Zapraszam również do siebie filmowanie z powietrza i ziemi