Pod koniec grudnia stworzyłam sobie w
wersji roboczej dłuuuugaśnego, nuuuudnego posta o filmach AD 2013, na
które warto odłożyć parę złotych z wypłaty i wybrać się do kina. Jaką
niespotykaną intuicja wykazałam się nie publikując go wraz z końcem z
roku! Bo oto parę godzin temu ukazał się moim oczom trailer, który
sprawił, że wszystkie inne premiery przewidziane na bieżący rok stały
się nagle mocno średnie, głupie, banalne, zapchaj dziury, nie warte
dwóch zdań. Spójrzcie:
Całkiem możliwe, że nie dotrzecie nigdy
do tego akapitu, bo poziom epickości dzieła zapowiadanego tym trajlerem
rozerwał Wam ciała na strzępy. Reżyseruje typ od oryginalnej, szwedzkiej
adaptacji „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”, a w roli głównej
pojawia się Colin Farrell. Colin Farrell to taki koleś, którego w
zamierzchłych, ciemnych czasach zwykłam nazywać „rozmemłaną ciotą” i
publicznie śmiałam się z jego brwi. Potem zakochałam się w „Miami Vice” i
nauczyłam się go akceptować. I jego brwi też :)
A potem obejrzałam „In Bruges” i to był przełom – wystosowałam do
niego oficjalne przeprosiny i w ramach zadośćuczynienia umieściłam jego
kozacką fotę ma pulpicie (zamiast Blake Lively, więc to dużo znaczy ;) )
Hmmm, miałam już przejść do dalszego
rozpływania się nad trajlerem, ale postanowiłam jeszcze chwilę
porozpływać się nad Colinem Farrellem – ależ ten facet dobiera sobie
filmy! Ktoś mu chyba podpowiedział, że idealnie komponuje się z bronią i
że sposób w jaki wypowiada słowo „fuck” powoduje gigantyczne eksplozje
wulkanów od wieków uznanych za nieczynne i powstawanie z martwych
dinozaurów, a Farrell wziął sobie te słowa do serca i postanawił zostać
królem epy :) Good for us :)
Dobra, wracam do filmu – wygląda na to,
że mamy taką małą powtórkę z „Drive” – europejski reżyser + topowy
hollywoodzki aktor + amerykańskie pieniądze + bierzemy pod uwagę, że
Niels Arden Oplev wykazuje dużo mniejsze od Refna skłonności do
przynudzania i „europeizowania” = wychodzi nam dzieło absolutne
Do tego mamy świetną Noomi Rapace, świetnego Terrence’a Howarda i świetnego Dominica Coopera
I oczywiście kategorię R, co jest bez wątpienia świetne. I moją od
wielu lat ukochaną piosenkę w tle (świetny cover, naprawdę).
Jeśli jesteś kobietą i nie podnieciłaś
się na widok tegoż trajlera, to mogę to wybaczyć, choć nigdy nie
zrozumiem. Jeśli jesteś mężczyzną i nie podjarałeś się właśnie do granic
ludzkiej wytrzymałości, to nie zapraszaj mnie nigdy na randkę Ja oficjalnie dostałam ślinotoku i będzie mnie trzymać on aż do premiery
A żeby nie być taka monotematyczna, to powiem Wam, że jeszcze dwa filmy w tym roku wywołują u mnie podwyższone ciśnienie:
Remake oldskulowego, zajefajnego, kultowego „Evil Dead”,
którego trajler od kilku dni buszuje w sieci i wygląda naprawdę
smakowicie (dobra, smakowicie to nie jest najtrafniej dobrane słowo ;) ):
I wersja 3 dy filmu mojego dzieciństwa – „Jurassic Park” mistrza Spielberga :) Kto na to nie czeka, ten pałka :P :
Wielu intensywnych filmowych wrażeń w 2013 życzę Wam i sobie, Kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz