sobota, 29 grudnia 2012

"Sinister" czyli "Horror obyczajowy"

Och, „Sinister” jest naprawdę, naprawdę, naprawdę przerażający. Nawet nie wiem, czy powinnam go oceniać, bo pół seansu przesiedziałam pod kołdrą albo z zamkniętymi oczami ;). O dziwo, ogromną cześć filmu stanowi watek obyczajowy oraz ekspozycja głównego bohatera i jego mozolnego śledztwa. Ethana Hawke’a  zaczynamy mimowolnie lubić i nie jest nam obojętny, jak 99% postaci w horrorach. No i kibicujemy mu, nie chcemy, żeby temu wzbudzającemu litość looserowi stała się jakaś krzywda :) W sumie poza sledztwem niewiele tak naprawdę na ekranie się dzieje – bohater łazi po domu z butelka whisky, w porozciąganym swetrze, ogląda cały czas te same taśmy (brrrrr), słyszy jakieś szelesty, widzi jakieś cienie – a my w tym czasie dosłownie robimy pod siebie ze strachu. Okresy między jednym „boom” a drugim są rozciągnięte do granic ludzkiej wytrzymałości i wypełnione tak mrocznymi, ambientowymi brzmieniami, że jęczymy, wijemy się i błagamy, żeby wreszcie coś skądś wyskoczyło, by choć na maluśką chwile ciśnienie opadło. Nie lubię filmów o demonach, duchach, zmarłych dzieciach z podbitymi oczami które szlajają się po korytarzach nawiedzonych domów, ale wbrew pozorom w  „Sinisterze” jest tego jak na lekarstwo. A najlepszą rekomendacja niech będzie opinia MPAA – filmowi kręconemu pod PG13 (czyli bez cycków, flaków, fucków – no dobra, dwa dozwolone, ale nie w kontekście seksualnym ;) i innych zwyrodnień piętnowanych przez księży z ambony), który w dodatku te wymagania PG13 spelnił i tak przyznała „eRkę”, w uzasadnieniu podając, ze „film jest zwyczajnie zbyt straszny”:D.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz