Jeśli film z założenia ma być głupi, to 
naturalne jest, że pewne rzeczy wybacza mu się bez przeszkód i zwala 
wszystko na konwencję. Infantylna treść – wybaczona, schematyczni do 
bólu bohaterowie – wybaczeni, akcja w której banał goni banał – 
wybaczona… Niestety, mimo szczerej sympatii do tej produkcji 
(sfinansowanej w dużej mierze przed fanów!) nie da się przejść do 
porządku dziennego nad nieporadnością reżysera, który średnio radzi 
sobie ze stopniowaniem akcji i wytwarzaniem napięcia. Dużo scen jest po 
prostu zbyt wolnych, muzyka nie współgra z filmem i na ekran zwyczajnie 
wkrada się nuda. A nuda jak powszechnie wiadomo – zabija. Mimo wszystko 
fajnie, że w Europie potrafi powstać film kręcony bez połkniętego przez 
twórców kija, do tego z techniczną stroną (w tym CGI) na naprawdę 
hollywoodzkim(!) poziomie.
I jak na film, przed którego seansem miał
 miejsce dialog: „Myślałam, że Ty chciałeś iść na ten film” „A ja 
myślałem, że to Ty chciałaś iść na ten film” – to całość i tak wypada na
 plus i jest całkiem spoko ;)
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz