niedziela, 6 stycznia 2013

Na co do kina w 2013? Czyli Colin Farrell.

Pod koniec grudnia stworzyłam sobie w wersji roboczej dłuuuugaśnego, nuuuudnego posta o filmach AD 2013, na które warto odłożyć parę złotych z wypłaty i wybrać się do kina. Jaką niespotykaną intuicja wykazałam się nie publikując go wraz z końcem z roku! Bo oto parę godzin temu ukazał się moim oczom trailer, który sprawił, że wszystkie inne premiery przewidziane na bieżący rok stały się nagle mocno średnie, głupie, banalne, zapchaj dziury, nie warte dwóch zdań. Spójrzcie:




Całkiem możliwe, że nie dotrzecie nigdy do tego akapitu, bo poziom epickości dzieła zapowiadanego tym trajlerem rozerwał Wam ciała na strzępy. Reżyseruje typ od oryginalnej, szwedzkiej adaptacji „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”, a w roli głównej pojawia się Colin Farrell. Colin Farrell to taki koleś, którego w zamierzchłych, ciemnych czasach zwykłam nazywać „rozmemłaną ciotą” i publicznie śmiałam się z jego brwi. Potem zakochałam się w „Miami Vice” i nauczyłam się go akceptować. I jego brwi też :) A potem obejrzałam „In Bruges” i to był przełom – wystosowałam do niego oficjalne przeprosiny i w ramach zadośćuczynienia umieściłam jego kozacką fotę ma pulpicie (zamiast Blake Lively, więc to dużo znaczy ;) )

Hmmm, miałam już przejść do dalszego rozpływania się nad trajlerem, ale postanowiłam jeszcze chwilę porozpływać się nad Colinem Farrellem – ależ ten facet dobiera sobie filmy! Ktoś mu chyba podpowiedział, że idealnie komponuje się z bronią i że sposób w jaki wypowiada słowo „fuck” powoduje gigantyczne eksplozje wulkanów od wieków uznanych za nieczynne i powstawanie z martwych dinozaurów, a Farrell wziął sobie te słowa do serca i postanawił zostać królem epy :) Good for us :)

Dobra, wracam do filmu – wygląda na to, że mamy taką małą powtórkę z „Drive” – europejski reżyser + topowy hollywoodzki aktor + amerykańskie pieniądze + bierzemy pod uwagę, że Niels Arden Oplev wykazuje dużo mniejsze od Refna skłonności do przynudzania i „europeizowania”  = wychodzi nam dzieło absolutne :) 

Do tego mamy świetną Noomi Rapace, świetnego Terrence’a Howarda i świetnego Dominica Coopera :) I oczywiście kategorię R, co jest bez wątpienia świetne.  I moją od wielu lat ukochaną piosenkę w tle (świetny cover, naprawdę).

Jeśli jesteś kobietą i nie podnieciłaś się na widok tegoż trajlera, to mogę to wybaczyć, choć nigdy nie zrozumiem. Jeśli jesteś mężczyzną i nie podjarałeś się właśnie do granic ludzkiej wytrzymałości, to nie zapraszaj mnie nigdy na randkę ;) Ja oficjalnie dostałam ślinotoku i będzie mnie trzymać on aż do premiery :) 


A żeby nie być taka monotematyczna, to powiem Wam, że jeszcze dwa filmy w tym roku wywołują u mnie podwyższone ciśnienie:

Remake oldskulowego, zajefajnego, kultowego „Evil Dead”, którego trajler od kilku dni buszuje w sieci i wygląda naprawdę smakowicie (dobra, smakowicie to nie jest najtrafniej dobrane słowo ;) ):





I wersja 3 dy filmu mojego dzieciństwa – „Jurassic Park” mistrza Spielberga :) Kto na to nie czeka, ten pałka :P :




Wielu intensywnych filmowych wrażeń w 2013 życzę Wam i sobie, Kochani!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz