środa, 13 stycznia 2016

"Joy" czyli "Niewiarygodnie nudna historia wynalezienia mopa"

Zirytował mnie ten film. I to porządnie. Historia okazała się mało przekonująca, panteon drugoplanowych postaci - kiczowaty i tak oderwany od rzeczywistości, że czułam się po prostu totalnie wytrącona z całej opowieści, a Jennifer Lawrence z wieczną fumfą na ryju - tak wkurzająca, że aż nie miałam ochoty na nią patrzyć. Za dużo tu przypadków, nielogiczności, uproszczeń i nagłych, niczym nieuzasadnionych zwrotów akcji, by całość potraktować poważnie. Jak na komedię - "Joy" jest za mało śmieszna, a jak na dramat - zbyt letnia... Ja chyba po prostu nie kupuję twórczości Davida O. Russella, bo zdaje się, że podobne odczucia miałam po niby hitowym "Poradniku pozytywnego myślenia". Dla mnie zarówno "Poradnik...", jak i "Joy" to takie obyczajowe twory do po południa z Polsatem, dla całej rodzinki, do schabowego z ziemniakami, ku pokrzepieniu serc porośniętych tłuszczem kur domowych... Jakieś zalety? Film jest ładnie nakręcony i zmontowany. Zachwytów nad rolą JLaw nie rozumiem.




1 komentarz:

  1. Witaj w klubie. Ja także nie rozumiem o co chodzi z tym Russellem. Co zrobi jakiś film to go nominują w wielu kategoriach do Oscara. Tymczasem "Poradnik..." i "American Hustle" to film dość przeciętne, chaotyczne. Naprawdę nie wiem o co tu chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń