czwartek, 27 marca 2014

"Captain America: The Winter Soldier" czyli "O takich superbohaterach marzyliśmy!"

Zacznę bez ogródek - nowy "Cap" jest świetny! Nadal wpisuje się w czysto rozrywkowy nurt kina, ale zgrabnie wplecione weń motywy szpiegowskiego thrillera i nieco naiwne, ale mimo wszystko zgrabne rozkminy w temacie "cóżeśmy uczynili z wolnością wywalczoną przez naszych przodków" zdecydowanie wyciągają film na wyższy poziom! 

Napompowany Steve Rogers biegający w majtkach w kolorze amerykańskiej flagi wydawał się niegdyś najbardziej groteskową i ciężką do ugryzienia dla twórców ekranizacji postacią spośród całej ekipy Avengers. Tymczasem Kapitan Ameryka w interpretacji niesamowitego Chrisa Evansa to  bohater wyjątkowo interesujący - pełen uroku osiłek o gołębim sercu, krystalicznie czysty, honorowy, ale już nie papierowy - wzbudza w widzu autentyczną sympatię i szczere współczucie.

Warto podkreślić, że największy atut "Kapitana Ameryki" stanowi elektrycznie niemal  iskrzenie między bohaterami (Cap - Black Widow - Falcon!). Chemia to chyba charakterystyczny element filmów z uniwersum Marvela, stanowiący o ich niezwykłości - wszak nawet słabiutką kontynuację "Thora" ciągnęła elektryzująca relacja na linii Thor-Loki. Do tego  fajnie, że wreszcie zdecydowano się rozwinąć nieco postacie Nicka Fury'ego i Czarnej Wdowy, których rola do tej pory sprowadzała się głównie do tekstów "hej, wstąp do S.H.I.E.L.D., będziemy ratować świat!" ;)

Ponadto wyjątkowo cieszą w "Winter Soldier" zgrabne nawiązania do "First Avenger" (starzejąca się Peggy, laboratorium Zoli, Bucky), które wprowadzają do produkcji sentymentalny, mocno nostalgiczny klimat. Pamiętam, że przed premierą "CA: FA" powszechnie wyśmiewano pedalski i przerysowany kostiumik Kapitana - kiedy jednak w pewnym momencie nowego filmu Steve kradnie to śmieszne wdzianko z muzeum i przywdziewa dumnie, ruszając na wojnę, łezka się w oku kręci...

Film jest emocjonujący, chwilami zabawny, chwilami wzruszający. Wygląda na to, że produkcje z tego uniwersum wciąż niezmiernie mnie cieszą i nie przestają bawić. Cóż, lubię superbohaterów i uważam, że świat byłby trochę fajniejszym i barwniejszym miejscem, gdyby Kapitan Ameryka istniał naprawdę ;) A że nie istnieje, to pozostaje mi kino ;)



PS. Dla mnie to najlepszy film z całego cyklu do tej pory! Jak uważacie? :)

4 komentarze:

  1. Jak tylko obejrzę film dam znać, bo ja kocham wszystkich superbohaterów:D Najbardziej Batmana :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam jeszcze tego filmu, tak samo jak nowego Thora. Jak wyjdzie na DVD to zapewne nadrobie :)
    Dobrze, że są jeszcze maniacy filmowi, ktorzy czerpią radość i sens z oglądania filmu, a nie tylko odmóżdżają się :)
    Wielka kinomaniaczka pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Winter Soldier - to było coś. Nie mogę doczekać się Civil War. Mam nadzieję, że osiągną podobny efekt jak przy II. :)

    OdpowiedzUsuń