środa, 19 grudnia 2012

"7 Psychopaths" czyli "Jak powinno się kręcić komedie"

Ależ ja uwielbiam takie filmy! Takie, które potrafią bawić się same ze sobą, zabawnie łamać konwencję, by potem uroczo jej ulegać, mrugając okiem do widza. Takie, w których absurd goni absurd, dialogi mimo całego swojego „bycia cool” wypadają naturalnie, a głupkowate motywy łączące się w niewiarygodne wątki naprawdę doprowadzają do niekontrolowanych wybuchów śmiechu u widza, nie obrażając jednak jego inteligencji (czyt. żadnego bekania i glutów z nosa ;) ). Takie w których widać, że podczas kręcenia przyjemnie iskrzyło, a aktorzy doskonale wpasowali się w konwencję i  świetnie bawili się na planie.

I nie, nie nakręcił tego Quentin „ale jestem super-wyluzowany i wcisnę nachalnie w każdy dialog 20 nawiązań do popkultury” Tarantino. Twórca jest mniej znany, świeższy, naturalniejszy i w swoim czterdziestoletnim życiu zdążył stworzyć już takie boskie dzieło jak niedoceniony w Polsce „In Bruges”. Martin McDonagh, proszę Państwa. Wpisuję go na moja listę „bacznie obserwowanych” ;) PS. Uwielbiam sposób, w jaki C. Farrell wymawia słowo „fuck”:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz