sobota, 16 listopada 2013

"This is the End" czyli "Apokalipsa w oparach marihuany"

Ostrzegam – ilość żenujących tekstów o robieniu laski, masturbacji i wciąganiu kokainy przekracza granicę dobrego smaku w jakiejś pierwszej sekundzie filmu – ale czy może być inaczej na imprezie u Jamesa Franco połączonej z całkiem konkretną, biblijną Apokalipsą?

     Każdy z sześciu umieszczonych w filmie celebrytów przez ponad 1,5 godziny ostro jedzie po bandzie w dowcipach o spuszczaniu na kolorowe magazyny, zaliczaniu Lindsay Lohan i gwałcie na Hermionie, przerysowując całkiem konkretnie swój wykreowany przez media wizerunek (słodziak Jonah Hill, imprezowicz James Franco czy hipster Jay Baruchel) i nabijając się bez umiaru ze swoich dotychczasowych filmowych osiągnięć.
      I to właśnie obecne w co drugim zdaniu nawiązania do popkultury sprawiają, że film klasyfikuje się  bardziej jako „o filmie w filmie w ramach filmu”  niż „kolejna komedia dla kretynów”. Miłośnicy kina powinni mieć niezłą zabawę w wyłapywaniu kolejnych odniesień i nawiązań do kultowych produkcji Hollywood i scen z życia tamtejszych gwiazdeczek.
    I o ile sceny kręcenia sequela „Pineapple Express” czy „Egzorcyzmy na Jonah Hill” wywołują usatysfakcjonowanie i szeroki uśmiech na twarzy, to końcowa scena z Backstreet Boys (tutaj) rozkłada na łopatki. I to w taki sposób, że nawet kiepskie żarty o obciąganiu zostają wybaczone ;)
Tylko dla koneserów.





źródła: internet, youtube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz