czwartek, 18 września 2014

"Sin City: A Dame to Kill for" czyli "Kotlet warty odgrzania"

A ja nie podzielę narzekań etatowych malkontentów, którzy od kilku dni wylewają wiadro pomyj na nowe "Sin City" i przyznam, że kontynuacja hitu sprzed lat bardzo przypadła mi do gustu.

Recenzje zarzucają Millerowi i Rodriguezowi, że przedstawione w "Sin City 2" historie są zbyt banalne i miałkie, by się w nie wciągnąć. Do mnie ten argument zupełnie nie przemawia, bo wszystkie części zaangażowały mnie emocjonalnie i zrobiły na mnie spore  wrażenie. W "Damulce wartej grzechu" faktycznie doskwiera nieco brak Clive'a Owena, ale znakomita Eva Green rekompensuje tę stratę. Jessica Alba w "Ostatnim tańcu" wspaniale radzi sobie z rolą balansującej na granicy alkoholizmu i obsesji Nancy, a Joseph Gordon-Lewitt w "Długiej, kiepskiej nocy" jako cwaniakowaty kanciarz wypada równie przekonująco. Wisienkami na torcie są natomiast występy Mickey'a Rourke i Powersa Boothe'a. Rourke jako Marv to pewniak - kiedy tylko się pojawia rozsadza ekran charyzmą, a teksty rzucane od niechcenia przez szpetnego olbrzyma wywołują na twarzy widza szeroki uśmiech satysfakcji. Boothe w roli okrutnego senatora Roarka to natomiast postać przerażająca i wzbudzająca pierwotny lęk. Już tylko dla występów tych dwóch aktorów warto "Sin City 2" obejrzeć. Dokładając do tego Evę Green, która niemal nie ma w filmie nie-rozbieranych scen, argumenty "za" stają się naprawdę konkretne - szczególnie dla męskiej części widowni ;)

Dla mnie nowe "Sin City" to całkiem rasowa rozrywka. Lubię klimat noir, komiksową, przerysowaną konwencję i specyficzny sposób opowiadania historii, jaki ta seria prezentuje. Nie obrażę się, jeśli na kolejną część przyjdzie mi czekać mniej niż 9 lat ;) "Jedynka" miała ode mnie siedem oczek za ogólne wrażenie + jedno za innowacyjność i świeżość. Dwójka innowacyjna już być nie może, ale jak na odgrzewany kotlet smakuje całkiem zacnie. Jest git :)

7/10


2 komentarze:

  1. Eva Green nie jest w moim typie, choć tutaj była całkiem w porządku :) Dla mnie były tutaj dwie gwiazdy. Joseph Gordon-Lewitt i Mickey Rourke. Brolin zbyt długo dał się robić w karola, dlatego po trosze mnie wkurzał że nie widział tego co widzieć powinien każdy :) Reasumując 8/10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim typie też nie jest, ale jako postać mi sie podobała :)

      Usuń