czwartek, 1 listopada 2012

"Coriolanus" czyli "Szekspir The Master"

Uwielbiam, kiedy zupełnie niespodziewanie zostaję zgnieciona przez film, na który trafiam przypadkiem, z braku laku :)

„Coriolanus” to adaptacja sztuki Szekspira, przeniesiona we współczesne realia, ale z zachowaniem szekspirowskiego języka. Film jest przede wszystkim nieziemsko zagrany – Ralph Fiennes jako mocno psychopatyczny generał szarżuje, huczy i dudni, ale pomimo ogromu swojej roli nie przytłacza całej reszty doskonałych drugoplanowych kreacji (Menenius! Trybuni!). Jakże cudownie prezentują się sceny przed Senatem – każdy statysta z tłumu w każdej pojedynczej scenie po prostu zasługuje na Oscara swoją idealną dla danej chwili mimiką.

Film też udowadnia moją prywatną tezę o boskości Szekspira – pokazuje, jak uniwersalne i ponadczasowe są jego dramaty. A dylematy moralne, z którymi stykają się bohaterowie, sprawiają, że zaczynam odnosić wrażenie, iż postacie dramatyczne rozpisane przez współczesnych scenarzystów, z większości filmów na przestrzeni ostatnich lat, mają życie miodem i mlekiem płynące i who, w ogóle, cares…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz