środa, 26 czerwca 2013

"Only God Forgives" czyli "Boże, przebacz mi, bo plotłam bzdury"

Poszłam na „Only God Forgives” z nastawieniem na obejrzenie pretensjonalnej, przepełnionej z dupy symboliką, przeszarżowanej wizji nadętego, samozwańczego artysty – a zrobiłam to oczywiście po to, by móc później z niekrytą satysfakcją powyżywać się dowoli nad tą megalomańską szopką bez treści na łamach tego bloga, oczywiście.
 
Film okazał się pretensjonalną, przepełnioną z dupy symboliką, przeszarżowaną wizją nadętego, samozwańczego artysty i – TADAM!!!!!!!! UWAGA!!!! UWAGA!!!! -
- ZAKOCHAŁAM SIĘ W TEJ WIZJI BEZ PAMIĘCI…

Film jest piękny, po prostu piękny. Chłonie się go, wciąga, wysysa. Gra światłem, kolorami, tło muzyczne, stylistyka – to jest prawdziwa SZTUKA. Jest kilka scen, które najchętniej nagrałabym sobie w mózgu i przewijała przed oczyma 24 godziny na dobę, a trening z kataną o wschodzie Słońca  dał mi zdecydowanie  jeden z najpiękniejszych orgazmów mojego życia – autentycznie miałam ochotę się rozpłakać ze szczęścia, że mogę na to patrzyć.

Zgodzę się z wszystkimi zarzutami względem tego filmu – że scenariusz leży i kwiczy, że bohaterowie nie mają charakteru, motywacji, że historia nie trzyma się kupy, że kilka scen jest tak przeszarżowanych, że można je podsumować tylko facepalmem. Zgodzę się z zarzutami i powiem – I CO  MNIE TO WSZYSTKO OBCHODZI????? Co mnie to obchodzi, skoro podczas seansu siedziałam zahipnotyzowana, magnetycznie przyciągnięta, oszołomiona i wzruszona???

I nikt mi nie powie, że to kino europejskie – kino europejskie to brud, syf, patologia, dylematy moralne, nuda wizualna, szarość i opieka socjalna. Dzieło Refna to film na wskroś-do szpiku-totalnie-AZJATYCKI!!! -  a ja od lat tę stylistykę i sposób snucia historii (azjatyckie filmy się nie dzieją, one się snują!!!) uwielbiam.

Nie mam nic więcej do powiedzenia – w zasadzie przed seansem zamierzałam zestawić OGF ze Star Trekiem, coby ukazać „fajność” tego drugiego na tle kupy od Refna. Teraz jest mi głupio – dziewczę, idź i nie bluźnij już więcej…
PS. Nie zabierajcie na ten film dziewczyny na pierwszą randkę – zwłaszcza jeśli lubi małe pieski, kucyki i wierzy w pokój na świecie ;) Jeśli ona upiera się, że chce iść, bo kocha Ryana Goslinga, to też jej seans wyperswadujcie – Gosling jest tu prawdziwą cipą i w dodatku ma małego członka ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz