poniedziałek, 26 stycznia 2015

"Birdman" czyli "W tym szaleństwie jest metoda"

Bardzo chciałam, by "Birdman" nie przypadł mi do gustu, tak bym mogła wysmarować jakąś kontrowersyjną recenzję - zawsze ciekawiej miesza się film z błotem niż pisze pochwalne peany na jego cześć. (Nie)stety, ale już od pierwszych minut wiedziałam, że nie ma na to szans i jeżeli z czymś miałabym zmieszać ten obraz, to zamiast błota musiałabym użyć miodu i orzeszków! ;)

Nowy film Iñárritu (reżysera, za którego dotychczasową twórczością nie przepadam ze względu na wybitne miejsce w propagowaniu bełkotu ;)) tętni życiem, pulsuje, wciąga, zasysa wszystko dookoła z siłą czarnej dziury, magnetyzuje - dosłownie rozsadza ekran! To idealny przykład totalnej symbiozy formy z treścią, obrazu w którym wszystko do siebie pasuje i pojawia się we właściwym miejscu, we właściwym czasie, w którym praca kamery, muzyka, scenografia doskonale oddają wzajemne przenikanie się światów (realnych i wymyślonych), będących miejscem funkcjonowania głównego bohatera, granego przez Michaela Keatona. 

Znany aktor szarżuje niczym byk na arenie i ma kilka scen-perełek (dewastacja pokoju!). Jego rola jest wyśmienita, ale i tak wypada blado przy Edwardzie Nortonie. Gość charyzmą zagina czasoprzestrzeń i stymuluje nadnercza do hiper-nadprogramowego wydzielania adrenaliny! Gra tak energetycznie i pobudzająco, że dla bezpieczeństwa kina powinny na potrzeby seansu montować pasy w fotelach, aby nikt nie walnął głową w sufit podczas szczytowania! Totalna miazga! Rola życia! Warto też wspomnieć, że niemal każda drugoplanowa postać ma w filmie swoje pięć minut i na kilka chwil kradnie show głównemu bohaterowi. Oczywiście z korzyścią dla sztuki. Obsada nie ma słabych punktów. 

Do tego wszystkiego wypada dodać, że "Birdman" jest czarną komedią i to w dodatku zaskakująco zabawną! Śmiech, jaki pojawia się na widowni wydaje się naturalny, czysto fizjologiczny,  nie ma w nim nic wymuszonego ani sztucznego. Super. Ocena:

8/10

PS. Czemu nie więcej? Bo dla mnie to jednak film czysto rozrywkowy. Doskonały, ale jednak nie pobudzający do szczególnych przemyśleń i nie tyrający bani. Seans to czysta zabawa.

PS 2 Zdjęcia są oczywiście doskonałe, a czy dla kogoś jeszcze seans zakończył się ogromną migreną? Bo nie wiem, czy to przypadek, czy faktycznie specyficzna praca kamery mogła doprowadzić takiego migrenowca z nieogarniętą wadą wzroku jak ja do potwornego, ciśnieniowego bólu głowy? Hmm?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz