piątek, 30 stycznia 2015

"The Imitation Game" czyli "No shit, Sherlock!"

Podchodziłam go "Gry tajemnic" jak pies do jeża, bo szczerze mówiąc... niecierpię Benedicta Cumberbatcha! Muszę przyznać, że jego występ w "Sherlocku" przyczynił się do porzucenia przeze mnie oglądania tego serialu po kilku odcinkach... Jest to naprawdę spory wyczyn, bo  zaniechanie oglądania seriali w trakcie raczej mi się nie zdarza (oglądam wytrwale nawet "Walking Dead"  mimo iż na jakiś dobry odcinek czekam od chyba sześciu sezonów ;)). Cóż, aktor mnie niczym nie zaskoczył i zgodnie z moimi oczekiwaniami w  najnowszym filmie Mortena Tylduma  gra niestety na tej samej manierze, co w "Sherlocku"... W połączeniu z realistyczną konwencją i osadzeniu akcji w realiach historycznych jego postać wydaje się jeszcze bardziej groteskowa niż ta w serialu...  :/ Pasuje tu jak pięść do nosa i  zaburza wiarygodność każdej sceny, w której się pojawia. Nominacja do Oscara to jakieś kuriozum...  Jakby tego było mało dodano mu do pary jedną z bardziej irytujących aktorek galaktyki - Keirę Knightley. Chwaliłam ją co prawda niedawno  za występ w "Begin Again", ale Angielka nie wzięła sobie moich słów do serca i powróciła do odtwarzania drażniących, neurotycznych postaci. Brrr...

 No dobra, ponarzekałam trochę, a teraz muszę przyznać, że "Grę tajemnic" ogląda się jednak całkiem, całkiem  przyjemnie. Sama historia jest wciągająca i trzymająca w napięciu, drugi plan sprawdza się fantastycznie (Mark Strong! Charles Dance! Matthew Goode), a piękne zdjęcia i cudowna muzyka  robią klimat. Za oprawę muzyczną odpowiada zresztą mój ulubieniec - Alexandre Desplat - nadworny kompozytor Wesa Andersona. W ścieżce dźwiękowej czuć faktycznie typową dla niego baśniowość i oniryczność, ale nie jest ona przesadzona i przeszarżowana - stanowi doskonałe dopełnienie tego, co się dzieje na ekranie.

Cóż, mimo niechęci do Cumberbatcha i podirytowania wynikającego z jego totalnie niedopasowanej do filmu interpretacji postaci Alana Turinga, dzieło Tylduma oceniam pozytywnie. To film niegłupi, ale i zupełnie pozbawiony kontrowersji, nieskłaniający do głębszych przemyśleń. Jest ładny, sprawnie nakręcony i idealnie sprawdzi się w roli nieskomplikowanej, weekendowej rozrywki. Myślałam, że będzie dużo gorzej ;)

7/10

PS. Ponoć o angaż w filmie  starał się zażarcie Leonardo DiCaprio... Cóż, nie muszę chyba pisać, że "Gra tajemnic" stałaby się dla mnie o niebo lepszym filmem, gdybym to właśnie jego oglądała w głównej roli ;)

PS. 2 Tradycyjne brawa dla polskich dystrybutorów za toporne przetłumaczenie tytułu na nasz ojczysty język ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz