W marcu na ekranach polskich kin mieliśmy szansę obejrzeć dwa całkiem udane filmy science-fiction. Przed seansem w ciemno przyznałabym tytuł tego lepszego "Ex Machinie" Alexa Garlanda, bo przegadane, minimalistyczne snuje to mój mały filmowy konik, ale jak widzicie w tytule - spotkało mnie ogromne zaskoczenie i serce skradł mi "Chappie" w reżyserii Neila Blomkampa. Ale po kolei:

6/10
Chappie - "ależ to był świetny film!" - tak mniej więcej brzmiały pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam po seansie nowego filmu Neila Blomkampa. Muszę przyznać, że poszłam na "Chappie'go" niejako z recenzenckiego obowiązku, licząc się z tym, że całość może mnie porządnie zirytować i znudzić. Ach, jakże się pomyliłam! "Chappie" od pierwszej do ostatniej minuty wymiata! Jest to film interesujący, angażujący i świetnie zrealizowany!

Pierwsza część to pełen humoru, ale i wzruszający (o tak, miałam łzy w oczach, przyznaję ;)) film familijny, a druga to pełne flaków i dynamicznej akcji saj-faj pełną gębą! Przejście między jedną a drugą częścią jest nagle i niespodziewane, co daje świetny efekt, bo zmusza nas znienacka do wzmożonego zaangażowania i zaciskania z całej siły kciuków za ekipę naszych bohaterów. A właśnie - bohaterowie! Wszystkie strzały obsadowe są trafione i żadna z postaci nie wkurza ani nie irytuje! Naprawdę nie sądziłam, że kupię postać guzdrałowatego inżyniera granego przez Deva Patela, niegrzeszących inteligencją gangsterów, w których wcieliła się ekipa z Die Antwoord, czy Hugh Jackmana ze śmieszną fryzurką i w krótkich portkach robiącego za czarny charakter! A jednak! Wisienką na torcie jest oczywiście tytułowy robocik, którego po prostu nie da się nie polubić. Całkowicie łykam też zakończenie - drżałam przez cały film z obawy o głównych bohaterów i naprawdę chciałam by było pozytywne! Przy tym okazało się też dość nieoczywiste i zaskakujące. Muzyka, zdjęcia, montaż - cud, miód i orzeszki.
"Chappie" to według mnie najlepszy film pochodzącego z RPA reżysera - przebić nudne i sztampowe "Elysium" nie było ciężko, ale "Chappie" zostawia też daleko w tyle w moim prywatnym rankingu szeroko hajpowany "Dystrykt 9". Debiut Blomkampa miał ciekawy koncept i początek, ale wysiadł na poziomie emocjonalnym i znudził mnie transformersową nawałką, trwającą lwią część filmu. W "Chappie'm" zżyłam się z bohaterami do tego stopnia, że ich losy naprawdę mnie obchodziły i od początku do końca śledziłam je z zaciekawieniem i z podnieceniem. To się nazywa doskonałe kino rozrywkowe!
8/10
Widzieliście któryś z filmów? Jakie są Wasze wrażenia?
Ex-machina > Chappie. Dlaczego? - Blomkamp się powtarza a historia jest naiwna i taka właśnie familijna. Szyta zbyt grubymi nićmi, za to Ex-machina wkracza w obszary poważniejsze :)
OdpowiedzUsuń